Strona główna | Mapa strony | Kontakt

„Jak grom z jasnego nieba!" - wywiad z Agnieszką Borek - złotą medalistką AMP w skoku wzwyż

09-06-2014|13:32:20|Autor: Michał Filarski| fot. Marek Kalwat, AZS PB Białystok 

- Nie miałam pojęcia, że to się tak potoczy. Jeszcze w piątek wieczorem, w hotelu, analizowałam listy startowe i nie ukrywam, że byłam przerażona patrząc na rekordy życiowe startujących w Białymstoku zawodniczek. Z tych analiz wywnioskowałam, że jeśliby rozegrać te zawody na papierze, to w kategorii open uplasowałabym się na trzydziestym miejscu - mówi nam w specjalnym wywiadzie Agnieszka Borek, studentka Politechniki Świętokrzyskiej i złota medalistka Akademickich Mistrzostw Polski w lekkoatletyce w klasyfikacji uczelni technicznych. Złoto zdobyła w skoku wzwyż bijac przy tym swój rekord życiowy aż o 13 cm!

a

Michał Filarski: Po brązie judoki Piotra Baltyna i srebrze trójboisty Kamila Krakowiaka w końcu komuś udało się zdobył dla Politechniki Świętokrzyskiej złoty medal. Jak to jest skakać najwyżej wśród wszystkich studentek uczelni technicznych w Polsce?

Agnieszka Borek: Szczerze mówiąc, to chyba jeszcze do końca do mnie nie dotarło, że udało mi się osiągnąć wynik, który pozwolił mi przywieźć złoto z Białegostoku. Aczkolwiek jestem bardzo zadowolona z osiągniętego rezultatu. W końcu to mój życiowy rekord w tej konkurencji.

Z jakim nastawieniem jechałaś do Białegostoku na Akademickie Mistrzostwa Polski. Czy spodziewałaś aż tak dobrego wyniku?

Obserwując swoja formę przed zawodami, miałam obawy, bo była ona bardzo nierówna. Jednego dnia byłam zadowolona, bo potrafiłam spokojnie przeskoczyć 155 cm, a we wtorek przed wyjazdem miałam problemy na wysokości o 10 cm niższej. Ta huśtawka spowodowała, że zaczęłam mieć wątpliwości. Zadawałam sobie nawet pytanie, czy jest sens żeby jechać na AMP-y. Najważniejsze jednak, że sam konkurs zweryfikował moje myślenie.

Jak przebiegała rywalizacja? Zaliczałaś wszystkie wysokości w pierwszym podejściu, a swój rekord życiowy poprawiłaś aż o 13 cm - do 159 cm. Zatrzymałaś się dopiero na 162 cm. Dużo zabrakło?

Jak już wspomniałam wcześniej, nie byłam zbyt pozytywnie nastawiona do konkursu. Jechałam do Białegostoku z rekordem życiowym 146 cm. Obawiałam się o wynik, ale podeszłam do rywalizacji skoncentrowana, bo wiedziałam, że pomimo małej ilości treningów jestem w stanie pokonać poprzeczkę zawieszoną na wysokości 155 cm. Dla mnie osobiście duże znaczenie odegrała pogoda, która na szczęście dopisała. Gdyby padał deszcz, to nie wiem, czy poradziłabym sobie z rozbiegiem ze względu na to, że buty w których startowałam nie były przeznaczone do tej dyscypliny. Kolce do skoku wzwyż różnią się od moich sprinterskich. Postawiłam sobie za cel osiągnięcie przynajmniej najlepszego wyniku z treningów, czyli 155 cm. Nie ukrywam, że kiedy skoczyłam 159 cm to nie mogłam opanować emocji, byłam bardzo zadowolona i szczęśliwa. W końcu to aż 13 cm wyżej niż dotychczasowy rekord życiowy. Emocje wzięły górę. Osiągnęłam cel z nawiązką i widocznie za bardzo się rozluźniłam, co spowodowało, że 162 cm stały się barierą nie do przeskoczenia. Czy zabrakło dużo? Według mnie nie, ale to pytanie powinno się zadać trenerowi Markowi Kalwatowi, który obserwował moje skoki z innej perspektywy. Jak już wspomniałam, w mojej ocenie zabrakło bardziej „głowy", czyli pełnego skupienia i koncentracji, które były moim atutem na niższych wysokościach.

Czy w ogóle miałaś świadomość, że walczysz o złoto w typie uczelni technicznych?

Nie miałam pojęcia, że to się tak potoczy. Jeszcze w piątek wieczorem, w hotelu, analizowałam listy startowe i nie ukrywam, że byłam przerażona patrząc na rekordy życiowe startujących w Białymstoku zawodniczek. Z tych analiz wywnioskowałam, że jeśliby rozegrać te zawody na papierze, to w kategorii open uplasowałabym się na trzydziestym miejscu. Na listach startowych było zgłoszonych 57 dziewczyn, które zostały podzielone na dwie grupy - silniejszą „A" oraz słabszą „B". Z racji mojego przeciętnego rekordu życiowego zostałam przydzielona do grupy słabszej, która w zawodach skakała jako pierwsza. Pomimo tego, że byłam świadoma na co stać moje rywalki, nie zdawałam sobie sprawy jakie konkretnie uczelnie reprezentują, dlatego po moich 159 cm nie spodziewałam się wiele. Nawet drugie miejsce w mojej grupie nie dawało mi wówczas informacji o końcowym rezultacie. Po skokach kilku dziewczyn z grupy „A" wróciłam do hotelu. W drodze na sesję popołudniową, trener Kalwat, który wierzył w sukces, powiedział, że liczy na to, że zrobi mi zdjęcie na podium. Podeszłam do jego słów z dozą dystansu, bo nie byłam, aż tak jak on, pozytywnie nastawiona. To co się jednak okazało na stadionie, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Wtedy dopiero doszło do mnie, że 159 cm. dało mi dziewiąte miejsce w klasyfikacji generalnej i złoto wśród uczelni technicznych. To było jak grom z jasnego nieba!

a

To był Twój debiut na lekkoatlecznych AMP-ach i od razu tak dobry wynik. W co w takim razie mierzysz za rok?

Medal z AMP-ów to dla mnie ogromna niespodzianka i genialny dodatek do postawionego sobie celu jakim była poprawa „życiówki". Jeżeli za rok będzie mi dane także uczestniczyć w zawodach tej rangi, to liczę na to, że uda mi się poprawić tegoroczny wynik. Nie celuję w medale, bo wychodzę z założenia, że trenuje się po to, żeby pokonywać samego siebie, a jeżeli przy okazji uda się zdobyć bonus w postaci medalu, to jest to dodatkowa motywacja do pracy nad samym sobą.
W reprezentacji Politechniki na AMP w lekkiej atletyce byłaś jedyną dziewczyną...

Ale w żaden sposób nie odczuwałam dyskomfortu spowodowanego zaistniałą sytuacją. Wcześniej kiedy trenowałam, również przebywałam bardziej w męskim gronie.

Myślisz, że za rok będzie Was więcej?

Bardzo bym chciała żeby w przyszłym roku na AMP-y pojechało więcej dziewczyn z Politechniki, wówczas mogłybyśmy zdobywać punkty drużynowo.

Od jak dawna trenujesz skok wzwyż. Dlaczego akurat ta dyscyplina?

W przeszłości trenowałam bieg przez płotki. Na jednym z obozów kadrowych trener postanowił, że sprawdzi moje umiejętności w innych dyscyplinach lekkoatletycznych i tak trafiłam na zeskok. Po sprawdzianach które wypadły całkiem nieźle postanowił dać mi szanse w siedmioboju. W jego skład wchodzi między innymi skok wzwyż. I właśnie wtedy, około pięć lat temu, poznałam technikę i nauczyłam się skakać. Skakałam, jednak tylko na obozach, bo w moim ówczesnym klubie (KLKS Juvenia Kobex Starachowice) nie miałam możliwości z powodu braku sprzętu.

Czy to złoto to Twój największy sportowy sukces?

Stawiam ten wynik na równi z czwartym miejscem w biegu na 100 metrów przez płotki w Mistrzostwach Polski LZS w roku 2009 w Słubicach. Wtedy trenowałam regularnie i byłam w pełni formy. Tam do brązowego medalu zabrakło mi trzy setne sekundy. Tym razem treningów nie było wiele, bo o tym, że wystartuję dowiedziałam się na trzy tygodnie przed samymi zawodami. Tym bardziej cieszy zdobycie złota w kategorii uczelni technicznych i dziewiątego miejsca w klasyfikacji generalnej zdobytego podczas tegorocznych AMP-ów.

Wiem, że oprócz lekkiej atletyki grasz też w siatkówkę i w tej dyscyplinie także byłaś na AMP. Jesteś więc bardziej siatkarką , czy lekkoatletką? 

Trudno jest mi odpowiedzieć na to pytanie. Odpowiem więc dyplomatycznie - najbardziej jestem sportowcem. Specyfika obu tych dyscyplin sprawia, że jako sportowiec mogę realizować się zarówno będąc częścią drużyny, w tym miejscu pozdrawiam trenera Krzysztofa Makaryka i dziewczyny z sekcji siatkówki AZS Politechnika Świętokrzyska), jak i licząc tylko na siebie. Gra w siatkówkę na pozycji środkowej dała mi możliwość trenowania wyskoku, który jak wiadomo jest niezbędny przy koku wzwyż. Sprawiło to, że przy stosunkowo niewielkiej ilości treningów lekkoatletycznych, siłowo byłam przygotowana do występu w konkursie skoku wzwyż.

a

Studiujesz na II roku budownictwa...

Tak, wybrałam go za namową mojego taty, który jest związany z branżą budowlaną. Pomimo tego, że jest to kierunek typowo męski, to postanowiłam spróbować, bo jako sportowiec nie boję się wyzwań. Z natury jestem „umysłem ścisłym", co przydaje się na tego typu uczelni, a także nie boję się ciężkiej pracy, do której jestem przyzwyczajona od najmłodszych lat.

Budownictwo to wymagający kierunek. Jak udaję Ci się połączyć sport, treningi ze studiowaniem?

Nie samą nauką student żyje. Ale tak naprawdę to teraz, kiedy treningi nie są często, nie mam problemów z godzeniem ich ze studiowaniem. Kiedy trenowałam w klubie kilka lat temu, przyzwyczaiłam się do tego, że treningi miałam każdego dnia w tygodniu. Dlatego teraz traktuję je jako odskocznię i odpoczynek od nauki.

Czy masz jakiegoś idola? Wzór do naśladowania?

Trudno mi jest wskazać konkretną osobę, którą mogłabym nazwać idolem, czy też wzorem do naśladowania. Inspirują mnie ludzie, którzy stale stawiają sobie życiowe cele i realizują je poprzez ciągłą pracę nad sobą.

Rozmawiał: Michał Filarski

 

|Top
Aktualności | O Nas | Sekcje | Rozgrywki | Zapisy | Partnerzy | Galeria | Kontakt